niedziela, 21 sierpnia 2016

Zwijam się i wyję, że wszystko jest bez sensu! - Własna firma cz.1

Kochany zwrócił ostatnio moja uwagę na to, że nie piszę o porażkach, trudnościach, a marzenia opisuję wtedy, gdy już są faktycznie spełnione. Tak więc postanowiłam ogłosić wszem i wobec: Czasami nad każdym z nas pojawiają się ciemne chmury zwątpienia i poczucia bezsensu, trudności i kłopoty, które wydają się nie mieć końca. Nade mną również! 

Jestem typem osoby, która się przejmuje, boi, czasem płacze, albo chowa się przed wszystkimi i wyje, że to, co robi, jest bez sensu. Czasami chce mi się uciec od tego wszystkiego (o czym już nawet pisałam - KLIK). Jestem osobą, która martwi się o reakcję całego świata...

A tak naprawdę cały świat ma mnie w dupie!

Brutalne, ale prawdziwe. Nie chcąc nikogo zdemotywować, zgorszyć czy zdegustować, spieszę z wyjaśnieniami.

Po pierwsze zna mnie jedynie niewielka cząstka wszystkich ludzi, 
którzy obecnie żyją na ziemi. 

Po drugie ludzie, których znam mają swoje życie, swoje zmartwienia, 
obawy czy projekty, których się podejmują. Nie oglądają się na mnie, 
nie oceniają, nie patrzą na moje poczynania non-stop. Nie obchodzi ich
czy założę własną firmę, czy będę pracować na etacie. Po prostu!

Skąd w ogóle takie rozmyślania? Co się stało?

We wrześniu chcę ruszyć z własną firmą. Na razie jednak nie rzucę pracy na etacie, tylko będę działać hybrydowo (i to, i to). Chyba nie spodziewałam się początkowo, że będzie z tym tyle zachodu! 

Początki oczywiście są piękne...

Na początku, gdy tylko wpadłam na pomysł własnej firmy było super! Zapaliłam się pomysłem i wymyślałam, co jeszcze chciałabym, żeby się w tej firmie znajdowało. Cieszyłam się jak dziecko, opowiadając wszystkim dookoła, co to będzie i jak to będzie.


Jestem wizjonerką i dużo łatwiej mi zacząć od nowa niż włożyć ręce do nieuporządkowanego projektu, w którym do tej pory się babrałam. Ostatnio naszła mnie myśl, że nie mam siły tego kontynuować, układać, sprzątać i ogarniać. Że łatwiej by było zacząć od nowa...

Kiedy próbujesz narysować coś ołówkiem na białej kartce i co chwilę ścierasz nieudane próby, dorysowujesz kolejne fragmenty i znowu ścierasz, w końcu kartka nie wygląda estetycznie i strasznie ciężko doprowadzić swój rysunek do stanu, jaki nam się zamarzył. Łatwiej jest sięgnąć po nową kartkę papieru...

Nie była to myśl przyjemna. Przecież tyle serca i czasu zainwestowałam już w to, co jest. Płakałam, tak naprawdę nie chciałam zaczynać od początku, ale gdzieś zgubiłam sens swoich działań. Wydawałam się sama sobie niepoważna w tym, co sobie wymyśliłam i nad czym pracuję. 

Jednak mam przy sobie kogoś, kto w takich momentach mnie wspiera. Kochany mnie przytulił, szczerze powiedział, co myśli i popchnął mnie ku dalszej pracy!

I tak zaczęło się poważne planowanie!

Nadszedł czas na zaprzyjaźnienie się z Excelem. Rada nie rada, siedziałam z Kochanym i planowałam szczegółowo każdy produkt, koszty, terminy, zasoby, plany promocji. Wciąż czeka mnie uzupełnianie przygotowanych wspólnie tabelek, o czym myślę z niemałym strachem. Ale przełamałam się i widzę światełko w tunelu! Nie jest już tak bezsensownie jak zaraz po fazie wymyślania.

I już wiem, w co włożyć ręce najpierw! Już niedługo pierwsza odsłona Strefy Green Carrot! (A także kolejne wyznania z "placu boju" zwanego własnym biznesem ;) )



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz