środa, 27 lipca 2016

Marzenie: Podróż autostopem!

Myślałam, że będzie to najtrudniejsze do spełnienia marzenie. Nie do końca wierzyłam w jego powodzenie, chociaż bardzo pociągała mnie myśl o przygodzie. Chciałam mieć, co opowiadać wnukom. Chciałam zobaczyć świat autostopowiczów, którzy z żarem w oczach i pałającymi policzkami mówili o swoich wyprawach. Chciałam poznać nowych ludzi i zwiedzić nowe miejsca.
I zrobiłam to! Zrobiliśmy to razem z Kochanym! 
Jak to się stało?

Skorzystałam z NADARZAJĄCEJ się okazji!



Zaczęło się od marzenia na liście. Później długo nie zastanawiałam się nad autostopowaniem. Jakoś nie było mi po drodze. Kiedy nagle koleżanka zaproponowała wyprawę do Budapesztu!
Byłam spłukana i sceptyczna. Jednak kolejna koleżanka zapaliła się pomysłem i zaczęła namawiać również mnie. Nie musiała długo mnie przekonywać. W końcu było to jedno z moich marzeń! Ale jak powiedzieć o tym Kochanemu i wciągnąć go do tego przedsięwzięcia?

- Misiu, pojedźmy z dziewczynami do budapesztu...

- Ale jak?

- Autostopem!

Mniej więcej tak to wyglądało. Chyba po prostu mam dar przekonywania :)
Zaplanowaliśmy trasę, przygotowaliśmy ekwipunek i w drogę (tak w totalnym skrócie)! Pierwszego dnia postanowiliśmy dojechać do Katowic. Co zabawne, dopiero po wyjściu z domu, tuż przed łapaniem pierwszego stopa nadleciały nad moją głowę czarne chmury wątpliwości!
Ale jak ja w ogóle mam podejść do człowieka i zapytać...
Kochany właśnie odebrał telefon, gdy doszliśmy do stacji na wylotówce z Olsztyna. Rada-nierada wzięłam się do roboty. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu nie minęło 5 min, a my mieliśmy transport do Kutna!

Czuję normalnie dreszcze podniecenia, gdy wspominam tę przygodę! Pierwszy dzień był dosyć łatwy i przyjemny. Poznaliśmy fantastycznych ludzi po drodze i zwiedziliśmy kawał Polski zza szybki samochodu. Byliśmy nawet w Piątku, geometrycznym środku Polski :)

Dzień 2. Wyjeżdżamy poza granice...
Mogłabym tak długo opowiadać ze szczegółami, co widzieliśmy i czego dokonaliśmy. Było multum zabawnych sytuacji, ale i kilka nieprzyjemnych, jak np. przejście całego miasta na piechotę, bo nie wysiedliśmy na odpowiedniej drodze wylotowej. Gdyby jednak nie to, nie zatrzymałby nam się przesympatyczny, najzabawniejszy starszy pan jakiego spotkałam - Macedończyk, który jechał ciężarówką do granicy Słowacko-Węgierskiej. Dodam, że rozmawialiśmy mieszaniną polsko-macedońsko-rosyjsko-angielsko i nie wiem jeszcze jaką, ale się dogadaliśmy :)

Tak odbyłam pierwszą podróż tirem w swoim życiu!

Polak-Węgier dwa bratanki!
Dotarliśmy do Budapesztu późnym wieczorem. Na koniec pomogło nam dwóch młodych Węgrów, którzy po prostu 30 km przed celem naszej podróży wsadzili nas w pociąg.
Budapeszt nas zauroczył. I chociaż spędziliśmy tam dwie noce oraz jeden pełny dzień, to wiemy na pewno, że będziemy chcieli go jeszcze odwiedzić. 
Trafiliśmy w ogóle na RedBull Air Show, gdzie jakieś 100 m nad Dunajem przeleciał ogromny WizzAir (Kochany nazywał to: AirBus A320 ;) )!
No i miałam w końcu okazję zjeść prawdziwie węgierskiego kołacza w posypce cynamonowej!

Powroty i nagłe zwroty!
Wyjeżdżaliśmy z Budapesztu wcześnie rano. Dojechaliśmy do Vac pociągiem, a tam po krótkim przejściu się po mieście, szukaliśmy kolejnego transportu. Oby do Polski! - tak brzmiało nasze motto tego dnia.

Na stacji benzynowej, szykując kolejne tablice z nazwami miejscowości, stała się rzecz niesłychana! Spotkaliśmy chłopaka z Polski, który zabrał nas do Szczawnicy!

Jeżeli masz ochotę poznać więcej naszych opowieści z podróży, to po prostu umówmy się na kawę, herbatę, piwo i wtedy sobie pogadamy i pośmiejemy się razem :)

Pora na kolejne marzenia

Było cudownie, świetnie, wspaniale! Chociaż czasami miałam dosyć, byłam zmęczona, a Kochany - obolały, niewyspany i niespokojny o nasz los, to z przyjemnością powtórzyłabym tę przygodę!

Tymczasem zaczynam pracować nad spełnieniem kolejnego marzenia. Marzenia, które towarzyszy mi od zawsze - napiszę książkę!

Prawdopodobnie początkowo będzie to e-book, ale i tak czuję się szczęśliwa na myśl o tym. Obiecuję Wam kolejne zwroty akcji, dużo śmiechu i chwile wzruszenia.

Ahoj, Przygodo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz