piątek, 26 grudnia 2014

Wewnętrzny krytyk


“Zamiast pisać pracę na psychologię poznawczą do prof. Nęcki albo zająć się czymkolwiek ważnym, siedzisz i piszesz na blogu” – mówi mi jakiś wewnętrzny głosik. Jest cichy, ironiczny i paskudnie brzmi – niemal jak gollum z filmowej wersji Hobbita. Jak tu go nie słuchać? Przecież mówi prawdę… No nie do końca!

Skąd wzięło się u mnie przekonanie, że pisanie na blogu nie jest ważne? W ogóle, co jest dla mnie ważne? – warto odpowiedzieć sobie na te pytania. Czy ktoś z moich bliskich (rodzice, partner) lub jakiś autorytet (nauczyciel, osoba, którą podziwiasz) miał wpływ na to, że teraz tak myślę? W moim przypadku może to być wpływ polskiego systemu nauczania, który uczy, że nie ma czasu na marzenia, bo trzeba „lecieć do przodu” z programem. Bądź, co bądź, ale dopiero niedawno się   stamtąd wyrwałam.  Teraz też się uczę i chociaż uczęszczam do świetnej szkoły, studia bywają różne.


Krytyk to przekonania, które nie rodzą się razem z Tobą. Więc skąd się biorą? Jak już wspomniałam, mogą być efektem wpływu bliskich i/lub autorytetów. Mogli mieć wobec Ciebie pewne oczekiwania, dzielili się z Tobą swoimi „mądrościami życiowymi”.  Np. pewna bliska mi osoba promowała skromność jako wartość najwyższą. Wyobraźmy sobie człowieka skromnego we współczesnej korporacji. Nie powie, że zasłużył na podwyżkę. Nie będzie potrafił skutecznie się zaprezentować podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Nie poinformuje przełożonego, że można ulepszyć produkt i  on ma na to pomysł. Jeżeli nie skończy się na wypaleniu zawodowym, to cud! Do czego przygotowywały mnie te rady?

Może Cię karmić krytyką Ciebie jako osoby, Twojego zachowania lub Twoich wytworów. Krytyka wytworów jest przejawem perfekcjonizmu (UWAGA! To nie jest dobra cecha!). Perfekcjonizm wykańcza – sprawia, że wszystko, co zrobisz wydaje się być beznadziejne, niedopracowane, niedoskonałe. Można być skrupulatnym, uważać na szczegóły, dbać o jakość, ale gdy przekroczy się pewną magiczną granicę, pojawia się perfekcjonizm. A wtedy włącza się krytyk, który nie pozwoli Ci na dokończenie żadnej aktywności (bo zawsze coś będzie nie dość dobre), albo skończysz z przekonaniem, że znowu zawaliłeś.

„Uprzejmie donoszę, że marnujesz czas” – mówi mi. „Chcę w ten sposób powiedzieć, że nikt tego i tak nie przeczyta, a ty jeszcze nie skończyłaś tego, co powinnaś”. Bardzo rozgadany jest dzisiaj ten mój krytyk. Kim jest krytyk? Są dwie szkoły. Jedna z nich, do której należy Julia Cameron (o czym pisze w Drodze Artysty), przypisuje rolę krytyka innym ważnym (patrz wyżej). Jednak druga szkoła wskazuje na nasze „wewnętrzne dziecko” (dusza, wewnętrzna natura – nazwij  jakkolwiek chcesz). Czuje się przestraszone. Boi się, że nie sprosta oczekiwaniom swoim i otoczenia.
Jakie są sposoby na pozbycie się tego głosu?
  1. Coach, którego blog obserwuję i którego audycję Ci polecam, radzi zapytać się siebie: Co mnie doprowadziło do miejsca, w którym się teraz znajduję? Pomoże Ci to oswoić się z przeszłymi decyzjami.
  2. Dodam też swoje pytanie: Co jest dla mnie ważne? Ustal swoją listę priorytetów i trzymaj się jej pomimo głosu.
  3. Spróbuj zobaczyć, czy krytyka nie jest parafrazą czyjejś wypowiedzi z przeszłości. Jeżeli tak, to zastanów się, czy podzielam tę opinię? Czy chcę myśleć tak jak ta osoba?
  4. Przytul w myślach swoje „wewnętrzne dziecko”. Daj mu oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Powiedz, że nie musi się martwić, że bez względu na wszystko – zawsze będzie kochane.
  5. Posłuchaj audycji mojego ulubionego coacha: Michał Pasterski - Audycja - Jak przestać krytykować siebie?
Miłego wieczoru!

PS - Następny wpis w środę - podsumowanie roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz