“Zamiast pisać pracę na psychologię poznawczą do prof.
Nęcki albo zająć się czymkolwiek ważnym, siedzisz i piszesz na blogu” – mówi mi
jakiś wewnętrzny głosik. Jest cichy, ironiczny i paskudnie brzmi – niemal jak
gollum z filmowej wersji Hobbita. Jak
tu go nie słuchać? Przecież mówi prawdę… No nie do końca!
Skąd wzięło się u mnie przekonanie, że pisanie na
blogu nie jest ważne? W ogóle, co jest dla mnie ważne? – warto odpowiedzieć
sobie na te pytania. Czy ktoś z moich bliskich (rodzice, partner) lub jakiś
autorytet (nauczyciel, osoba, którą podziwiasz) miał wpływ na to, że teraz tak
myślę? W moim przypadku może to być wpływ polskiego systemu nauczania, który uczy,
że nie ma czasu na marzenia, bo trzeba „lecieć do przodu” z programem. Bądź, co
bądź, ale dopiero niedawno się stamtąd wyrwałam. Teraz też się uczę i chociaż uczęszczam do
świetnej szkoły, studia bywają różne.
Krytyk to przekonania, które nie rodzą się razem z
Tobą. Więc skąd się biorą? Jak już wspomniałam, mogą być efektem wpływu
bliskich i/lub autorytetów. Mogli mieć wobec Ciebie pewne oczekiwania, dzielili
się z Tobą swoimi „mądrościami życiowymi”. Np. pewna bliska mi osoba promowała skromność
jako wartość najwyższą. Wyobraźmy sobie człowieka skromnego we współczesnej
korporacji. Nie powie, że zasłużył na podwyżkę. Nie będzie potrafił skutecznie
się zaprezentować podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Nie poinformuje
przełożonego, że można ulepszyć produkt i
on ma na to pomysł. Jeżeli nie skończy się na wypaleniu zawodowym, to
cud! Do czego przygotowywały mnie te rady?
Może Cię karmić krytyką Ciebie jako osoby, Twojego
zachowania lub Twoich wytworów. Krytyka wytworów jest przejawem perfekcjonizmu
(UWAGA! To nie jest dobra cecha!). Perfekcjonizm wykańcza – sprawia, że
wszystko, co zrobisz wydaje się być beznadziejne, niedopracowane, niedoskonałe.
Można być skrupulatnym, uważać na szczegóły, dbać o jakość, ale gdy przekroczy
się pewną magiczną granicę, pojawia się perfekcjonizm. A wtedy włącza się
krytyk, który nie pozwoli Ci na dokończenie żadnej aktywności (bo zawsze coś będzie
nie dość dobre), albo skończysz z przekonaniem, że znowu zawaliłeś.
„Uprzejmie donoszę, że marnujesz czas” – mówi mi. „Chcę
w ten sposób powiedzieć, że nikt tego i tak nie przeczyta, a ty jeszcze nie
skończyłaś tego, co powinnaś”. Bardzo rozgadany jest dzisiaj ten mój krytyk.
Kim jest krytyk? Są dwie szkoły. Jedna z nich, do której należy Julia Cameron
(o czym pisze w Drodze Artysty), przypisuje
rolę krytyka innym ważnym (patrz wyżej). Jednak druga szkoła wskazuje na nasze „wewnętrzne
dziecko” (dusza, wewnętrzna natura – nazwij jakkolwiek chcesz). Czuje się przestraszone.
Boi się, że nie sprosta oczekiwaniom swoim i otoczenia.
Jakie są sposoby na pozbycie się tego głosu?
- Coach, którego blog obserwuję i którego audycję Ci polecam, radzi zapytać się siebie: Co mnie doprowadziło do miejsca, w którym się teraz znajduję? Pomoże Ci to oswoić się z przeszłymi decyzjami.
- Dodam też swoje pytanie: Co jest dla mnie ważne? Ustal swoją listę priorytetów i trzymaj się jej pomimo głosu.
- Spróbuj zobaczyć, czy krytyka nie jest parafrazą czyjejś wypowiedzi z przeszłości. Jeżeli tak, to zastanów się, czy podzielam tę opinię? Czy chcę myśleć tak jak ta osoba?
- Przytul w myślach swoje „wewnętrzne dziecko”. Daj mu oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Powiedz, że nie musi się martwić, że bez względu na wszystko – zawsze będzie kochane.
- Posłuchaj audycji mojego ulubionego coacha: Michał Pasterski - Audycja - Jak przestać krytykować siebie?
PS - Następny wpis w środę - podsumowanie roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz