poniedziałek, 22 lutego 2016

Ważne, ważne i nieważne

Ostatnio kłębią mi się po głowie pewne myśli. Są dwie główne szkoły myślenia o sobie i innych ludziach. Pierwsza promuje wyrzeczenie się siebie, swoich pragnień i promuje bycie tylko dla innych, zaspokajanie ich pragnień, dostosowywania się do nich i ich oczekiwań. Nigdy mnie nie kręciła i zawsze się z niej wyłamywałam. Jednak wiem, że wiele osób żyje w ten sposób. Druga szkoła myślenia o sobie i innych przekonuje nas, że jedynymi słusznymi pragnieniami, potrzebami i opiniami są nasze własne. Nic innego się nie liczy, nie liczy się nikt poza nami samymi. Nazwałabym to po prostu chorym egoizmem (w odróżnieniu od zdrowego) i masową kulturą narcyzmu. To też mi się nie podoba, bo lubię ludzi, którzy mnie otaczają.  Co powiecie na trzecią szkołę? Nazwałabym ją „Ważne, ważne i nieważne”.





Ważne po raz pierwszy

Ja jestem ważna. Bo tak! Moje marzenia, pragnienia, cele, potrzeby i opinie. Mam prawo je mieć i mam prawo spełniać się w życiu. Im bardziej będę akceptowała siebie, tym mniej zaznam lęku przed odrzuceniem, wyśmianiem czy byciem nie dosyć dobrą. Mam prawo do wolności wewnętrznej, jak pięknie napisała to kiedyś Krystyna Janda, mam prawo do „osiągnięcia wewnętrznej niepodległości”.

Jedynie czując się wolnym i w pełni akceptowanym przez samych siebie możemy się rozwijać i doświadczać życia, siebie i drugiego człowieka w pełni. Czując się ważni dla samych siebie, komunikujemy to innym w swoim zachowaniu i słowach. Nie „ważniakiem” a „ważną osobą” – w sensie osobą wartościową, godną szacunku, miłości, zainteresowania i dobra.

Wierząc w to, że jesteśmy ważni, nie odsuwamy naszych pragnień na dalszy plan, a pracujemy nad realizacją swoich marzeń i potrafimy komunikować innym nasze potrzeby. Nie pozwalamy na naruszanie naszych granic, brak szacunku czy wykorzystywanie.

Ważne po raz drugi

Inni ludzie też są ważni i godni szacunku, miłości, zainteresowania i dobra. Warto widzieć w innym człowieku jego jasne strony, życzyć mu szczęścia i powodzenia, a gdy potrzebuje pomocy pomagać tyle, na ile jesteśmy w stanie. Nie oznacza to męczennictwa, na pewno nie dla tych, którzy nie mają duszy męczennika – np. nie dla mnie. Pomagam, bo chcę zobaczyć uśmiech na twarzy drugiej osoby. Wspieram, bo wiem, że ta osoba mi się odwdzięczy, a poza tym czuję, że mogę i chcę pomóc w ten sposób – po prostu będąc obok i ofiarowując swoją uwagę i zrozumienie. Bez oceniania. Słucham z empatią, bo wierzę, że dobro, które ofiarowuję innym powróci do mnie. (Poza tym dzięki empatycznemu słuchaniu mogę poznać drugą osobę, a lubię poznawać ludzi.)

Pozwalam innym na to, aby mieli własne potrzeby marzenia i cele. Chętnie przyłączę się do realizacji tych, które są podobne do moich, np. wycieczka po miastach Polski czy zdobywanie szczytów górskich, ale nie będę pracowała przy realizacji celów i potrzeb, które stoją w sprzeczności z moimi wartościami lub naruszają moje granice. Ludzie mogą mieć własne opinie. Opinii mogę wysłuchać, jeżeli są konstruktywne, to mogę je rozważyć, jeżeli krytyczne – puścić mimo uszu. Ja mam prawo tak zrobić (w kontekście pierwszego ważne), a ludzie mają prawo mieć własne opinie (w kontekście drugiego ważne).

To co jest nieważne?

Oczekiwania! No cóż, mogę oczekiwać, że ktoś się dla mnie zmieni. Ktoś może oczekiwać, że zacznę myśleć i postępować w inny sposób. Ok, wszyscy możemy mieć oczekiwania. Ale nie możemy oczekiwać, że inni będą je spełniać. Wręcz nie możemy tego oczekiwać, jeżeli chodzi o zmianę postaw, przekonań, sposobu myślenia, poglądów politycznych, przyzwyczajeń lub  (nie daj Boże!) uczuć. Oczekiwania są nieważne. Przyjmując do swojego serca innych ludzi - znajomych, przyjaciół, rodzinę czy partnera, nie możemy oczekiwać. Przyjmujemy ich do swojego serca tu i teraz, a nie w dniu 1900. Ludzie są ważni, my jesteśmy ważni, wartościowi, godni szacunku i miłości bez spełniania jakichkolwiek oczekiwań.




Bardzo się cieszę, że mogłam to dla Was napisać. Dawniej królowało nauczanie pierwszej szkoły, bazujące na poczuciu winy, powinnościach i cierpiętnictwie. Później, w kontrze do niego, weszło nauczanie drugiej szkoły myślenia o sobie i innych. Zaczęło się robić egoistycznie i ludzie nadal nie potrafili komunikować się prawdziwie asertywnie. Moim zdanie trzecia szkoła jest najlepsza, bo daje fundamenty do tego, abyśmy wszyscy żyli ze sobą w zgodzie i wzajemnym szacunku. Czyż świat przepełniony ludźmi wyznającymi pogląd „Ważne, ważne i nieważne” nie byłby wspaniały? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz